D: Ministrem czego chciałaby Pani być?

M: Ministrem kultury znikających narodowości. Dlatego, że to jest ważne.

D: Czyli nie kultura w takim szerokim ujęciu, a bardziej zachowanie tej kultury?

M: Nie tylko zachowanie, ale też rozwijanie jej. Tak jak w dowolnym innym państwie. Organizowanie festiwali i wszystkiego co dotyczy kultury.

D: Czy próbowała Pani robić coś takiego?

M: Nie, nie próbowałam robić takich rzeczy, ale temat jest mi bardzo bliski.

D: Minister ratowania kultur znikających i kultury szeroko pojętej?

M: Tak, może być. Dla uratowania i zachowania kultury i pamięci kulturowej.

D: Jakie byłyby pierwsze działania?

M: Znalezienie asystentów. Pierwsze działanie to zebranie zespołu ludzi, którzy byliby zajarani tym pomysłem, bo w pojedynkę nic nie zrobisz. Drugie to zrobienie planu wydarzeń z doprecyzowaniem, dlaczego jest to wszystko potrzebne. Potem wyznaczenie ludzi do każdego wydarzenia i kontrolowanie tego wszystkiego.

D: Jakie będzie pierwsze działanie dotyczące bezpośrednio kultury?

M: Jakie projekty są najważniejsze? Myślę że zaczniemy od jakiegoś festiwalu, powiedzmy takiego, który będzie zawierał w sobie wszystkie aspekty muzyczne, artystyczne i kulturowe. W celu rozpowszechniania kultury narodu. Może być to wystawa ruchoma, która będzie przejeżdżała po różnych krajach, żeby można było także tam poznać tę kulturę, identyczność i wartości oraz uznać że coś takiego istnieje.

D: Czyli bierzemy narodowość, o której wiemy, że jest znikająca i robimy taką wystawę?

M: Tak. Pokazujemy innym, że ta narodowość istnieje. I jeszcze mam pomysł…

D: Jakich dwoje ludzi, z prawa i z lewa, potrzebowałaby Pani do pomocy? Z jakiej branży?

M: Jedna osoba odpowiadałaby za folklor. Za część muzyczną. Druga odpowiadałaby za fotografie. Trzecia - za teatr. Musieliby to być specjaliści w swoich dziedzinach. Którzy są w temacie. Dla osoby, która od lat zajmowała się folklorem, trudno byłoby nagle być organizatorem wystawy. Ona nie ma takiej wiedzy i powinna zajmować się tym, na czym się zna. Każdy powinien robić swoje.

D: Co jeszcze chciałaś powiedzieć?

M: Jeszcze chciałabym dawać granty. Żeby ludzie sztuki mogli robić sztukę.

D: No to potrzebujesz ministra finansów

M: Tak, obowiązkowo. Bez tego nie ma szansy, ale on byłby osobnym bytem, na takim samym poziomie jak ja. Moglibyśmy się dogadywać jak partnerzy.

D: I o to chodzi.

M: Nikt nikomu nie jest podporządkowany. Każdy robi swoje. I ta tabliczka na drzwi „Jestem prezesem” byłaby już z przeszłości, radzieckiej przeszłości. Wszyscy byliby ministrami.